O przemożnej potrzebie pisania
Jak ktoś się uprze, nie ma na niego siły. Jan Kłuszak, na przykład, uparł się, by opowiedzieć o swoich „niezapomnianych podróżach" i przygodach, jakie go spotkały, gdy jeździł po świecie, „by uciec od miłości".
Tak się jednak złożyło, że najbardziej zajmujące z tych przygód sprowadzały się do wyczerpującej pracy w Szampanii przy winobraniu i w Ameryce przy „demolejszen" domów postawionych przed laty z użyciem szkodliwego dla zdrowia azbestu.
118-stronicowe „Rozterki prostaczka" zaopatrzył autor w kuriozalne przypisy, towarzyszące niemal każdemu z niezliczonych aforyzmów i cytatów. Przy jednym z tych ostatnich znajdujemy następujące wyjaśnienie: „Borowski (autorowi nie udało się ustalić źródła cytowanego fragmentu)". Cóż, wypada żałować.
Wysoce oryginalna jest w „Rozterkach prostaczka" ortografia. Bohaterowie dają upust złości, wykrzykując „A rzesz, k...", choć „rz" przydałoby się tu zmienić na „ż", nazwisko gubernatora Kalifornii różni się nieco od „Szwajcenegera", a autorem „Jądra ciemności" był albo Joseph Conrad albo Józef Conrad Korzeniowski, ale na pewno nie Joseph Konrad. A wódkę pija się – jeśli już – ze „stakanów", a nie „sztaganów". Zresztą czy nie prościej i po polsku byłoby napisać „ze szklanek"?