Aquaparki stawiane wśród ruin
Rządy Platformy Obywatelskiej kontynuują starą, sarmacką tradycję. Tę wyrażoną w słowach: „zastaw się, a postaw się”
Jak państwo zapewne słyszeli, w najbliższym czasie zamkniętych zostanie 400 szkół. Dziennikarze policzyli, że od początków obecnej władzy zamknięto ich już 2500, co daje piękną liczbę 500 szkół rocznie. Znacznie więcej, niż by to wynikało z niżu demograficznego i migracji młodych do miast. Taka jest po prostu logika „zwijania się" państwa postkolonialnego. Najpierw znika połączenie kolejowe, potem autobusowe, potem poczta, posterunek policji, sąd rejonowy... Cywilizacja popada jakby w kolaps wokół dużych miast. Przećwiczyły to kraje afrykańskie i Indie, teraz można badać ten proces na polskim przykładzie.
Tylko w jednej dziedzinie trend jest odwrotny: przybywa infrastruktury rozrywkowo-rekreacyjnej. W zamian za znikające poczty, posterunki i sądy pojawiają się stadiony, boiska i aquaparki. Stadionów buduje się obecnie w Polsce 64. Niekiedy w tych samych miejscowościach, w których likwiduje się z braku pieniędzy szkoły.
Z czego te stadiony będą się za rok, dwa utrzymywać? Ile festynów i jarmarków można na nich urządzić i ile wycisnąć z nich dochodu? Bez pieniędzy z gminy obiekt szybko popadnie w ruinę, a skąd gmina ma wziąć fundusze, skoro rząd nakłada na nią coraz to nowe zadania, nie dodając bynajmniej pieniędzy, a przeciwnie – dociskając śrubę „reguły wydatkowej"?
Stadion to i tak taniocha w porównaniu z basenem albo zgoła aquaparkiem. Wyczytałem, że w Łodzi dołożono do takiego obiektu 2 mln zł. A przecież Łódź jest dużym miastem i ruch w interesie powinien być spory. Aquaparki zafundowały sobie także Suwałki (milion rocznie w plecy), Piła (pół miliona), ale i sporo miejscowości zupełnie niedużych.