Powrót sprawy Wałęsy
Jeśli potwierdzą się informacje „Uważam Rze”, że w archiwum Kancelarii Sejmu RP znajdują się kopie doniesień agenturalnych TW „Bolka”, staniemy w obliczu zasadniczego przełomu
Przez dłuższy czas myślałem, że moje przygody związane z przykrą rolą historyka odsłaniającego ciemne strony życiorysu Lecha Wałęsy skończyły się na dobre po publikacji książki „SB a Lech Wałęsa" i jej popularnej wersji – „Sprawa Lecha Wałęsy". Wprawdzie zdawałem sobie sprawę z faktu, że problem Wałęsy jest jak niekończąca się opowieść, której paradoksalnie sprzyjają ujawniane przez „legendarnego przywódcę »Solidarności«" mówiącego o „immunitecie Bolka" – kolejne wersje jego kontaktów z komunistyczną bezpieką, a z drugiej strony chór jego agresywnych obrońców chcących zamknąć wszelkie badania na ten temat. Nie myślałem jednak, że sprawa wróci z taką siłą, a ja znów zostanę wywołany do tablicy.
Tak to już jest, że im bardziej wszelka publiczna i naukowa dyskusja o agenturalnej przeszłości „Bolka" staje się zakazana, tym więcej pojawia się nowych dokumentów, faktów i relacji odsłaniających coraz to nowe karty życiorysu Wałęsy. Rzutują one na ocenę całościowej biografii Wałęsy, nie zaś jedynie – jak chce wielu naiwnych publicystów i wystraszonych badaczy – na „incydentalną", bo rzekomo jedynie „kilkunastomiesięczną" współpracę z SB po Grudniu '70, która na dodatek „nie miała wpływu" na jego późniejszą działalność opozycyjną.
Casus Wyszkowskiego
Dokładnie w 30. rocznicę zakończenia wielkiego strajku (31 sierpnia 2010 r.) sędzia Sądu Okręgowego w Gdańsku Urszula Malak zdobyła się na odwagę uszanowania swej niezawisłości oraz orzekania zgodnie z prawdą i oddaliła pozew Lecha Wałęsy przeciw Krzysztofowi Wyszkowskiemu z 2005 r. Wałęsa żądał zapłaty pieniężnej (40 tys. zł) i przeprosin w ogólnopolskich telewizjach (co kosztuje wielokrotność tamtej sumy) za stwierdzenie, że Wałęsie nie przysługuje status „osoby pokrzywdzonej", ponieważ był kiedyś agentem SB o pseudonimie Bolek. Sędzia Malak, po przeprowadzeniu postępowania dowodowego, uznała, że Wyszkowski dowiódł, iż przy badaniu tej sprawy „dochował należytej staranności".