Polska za Rumunią. Dzięki ekipie Tuska
Czy 1,6 punktu procentowego, który dzieli nas od kłopotów z wypłacalnością, to dużo czy mało?
Miejmy nadzieję, że na tyle dużo, iż kłopoty te nigdy nas nie dosięgną. Wszelako gdyby podarować sobie te wszystkie solenne zapewnienia Donalda Tuska i jego ministrów o tym, jak to szybko Polska się rozwija, jak to znakomicie sobie radzi z kryzysem, jak to wciąż się zieleni na tle innych czerwono-zielonych krajów, pozostałaby naga rzeczywistość. A ta, niestety, coraz bardziej skrzeczy.
Analitycy Erste Group – poinformowała „Rz" – wyliczyli, przy jak wysokich odsetkach od długu publicznego średni koszt jego obsługi mógłby zagrozić wypłacalności państw. Za poziom niebezpieczny, grożący bankructwem, przyjęto 10 proc. dochodów budżetowych.
I otóż z projekcji ekspertów Erste Group wynika, że Polska za wszelką cenę powinna unikać płacenia odsetek od swego długu, przekraczających poziom 7,1 proc. A to, po pierwsze, wcale nie aż tak dużo – bo tylko 1,6 punktu procentowego – powyżej rentowności, po której ostatnio nasze Ministerstwo Finansów sprzedawało obligacje dziesięcioletnie (5,5 proc.). A po drugie, całkiem niedawno, ba, ledwie kilka miesięcy temu, podczas jednego z kolejnych zawirowań na rynkach finansowych, nasze obligacje sprzedawane były z rentownością grubo przekraczającą 6 proc.
Po trzecie zaś, i to jest naprawdę mocno niepokojąca wiadomość, owe 7,1 proc. to znacznie niższy pułap odporności naszego państwa niż ten, którym Polska cieszyła się (i szczyciła) jeszcze w 2008 roku (9,7 proc.) czy nawet w 2010 roku (prawie 8 proc.). A więc wbrew natrętnej rządowej propagandzie od pewnego czasu sytuacja naszego kraju staje się coraz mniej bezpieczna.
Ale i na tym nie koniec złych wieści. Albowiem – po czwarte – wbrew zapewnieniom polityków koalicji o rzekomo wyjątkowej stabilności finansów Polski także w naszym regionie nie brakuje państw, które znajdują się pod tym względem w lepszej sytuacji. W dużo lepszej są Rumunia (próg bezpieczeństwa – 10,7 proc.) i Czechy (10 proc.), a w nieco lepszej: Słowacja (7,7 proc.) i Chorwacja (także 7,7 proc.). Tak, to prawda, Polska dawno nie była za Rumunią, jednak rządowi Tuska i ta sztuka się udała.
Cóż, należy sobie życzyć, abyśmy nigdy nie musieli przechodzić tego, co właśnie dopadło Greków. Ale poprzestać na życzeniu sobie pomyślności to naprawdę zdecydowanie za mało w czasach tak mocno rozchwianych nastrojów na rynkach finansowych jak obecnie, gdy giełdy i waluty zmieniają swe kursy o kilka procent w ciągu dnia. Dlatego wolałbym, aby władzę w Polsce sprawowali dziś ludzie, którzy potrafią coś więcej, niż tylko biernie się przyglądać, jak balansujemy nad przepaścią i zapewniać, że lepiej być nie może. Bo może być lepiej. I to dużo lepiej.