Samozadowolony Eurosabotaż
Do Warszawy nie prowadzi żadna autostrada. I do Euro nie będzie prowadzić
Rodzimy Teatr Absurdu działa pełną parą. Stolica szóstego państwa w Europie nie jest skomunikowana z resztą kraju, a tym bardziej z resztą Europy żadną autostradą ani drogą szybkiego ruchu. Jest 10 km wylotówki w kierunku Poznania, które kosztowało 2270 mln i to wszystko. To jest stan po dwudziestu paru latach.
W kraju tranzytowym na cztery strony świata ani dróg, ani kolei z prawdziwego zdarzenia. Przypadek? Może, a może nie. Może jakiś zły czarownik ma w tym interes, byśmy byli cywilizacyjnie marni i zacofani. A czy to trudno za pomocą szpiegów z krainy dreszczowców, porozmieszczanych na ważnych stanowiskach, torpedować, co się chce. Gdy ogłoszono, że będziemy współorganizatorami mistrzostw Europy, zapanowała ogólna euforia. Mamy wreszcie ideę, która połączy społeczeństwo. Zbudujemy infrastrukturę, stadiony, sieć hoteli i pokażemy Unii – Polak potrafi. Oczywiście solą w oku dla niektórych było to, że na uroczystości przyznania cieszył się ówczesny prezydent Polski, niemający zielonego pojęcia o piłce nożnej. Dziś, gdy moment ogłoszenia pokazują w zaprzyjaźnionych telewizjach, to tylko Michel Platini oznajmia – Polska, Ukraina i cięcie. Cała nadzieja była w rządzie „haratających w gałę". Wydawało się, że kto jak kto, ale aktywni miłośnicy tego sportu staną na głowie, by zapiąć przygotowania na ostatni guzik. No i guzik.