Poszukiwacze skarbów
Co jakiś czas idzie chyra po mieście: rzucili Barolo do Lidla, Chateauneuf du Pape w Biedronce, wszystko tanie jak barszcz, szybko, bo się promocja kończy!
Rzeczone Barolo za 29 zł było najgorszym pomysłem na wydanie trzech dych na wino, odkąd Fenicjanie wynaleźli forsę, nie szukajmy więc w dyskoncie luksusu, wystarczy dobry standard. I rzeczywiście, bo poza wyjątkami (Chateauneuf du Pape w Biedronce sprzed pół roku, szampan z Lidla) zwykle trafiamy wtedy kulą w płot.
Dlatego jeśli zobaczą kiedyś państwo amarone za trzy dychy, to zapewne będzie to kolejny pomysł na ściągnięcie snobów. Bo wino to na pewno nie będzie.
Uzbrojony w tę wiedzę oraz roznoszone na winiarskich portalach ostrzeżenie ominąłem w Biedronce ich włoską promocję, bo nie chcę znęcać się nad owadem. Chilijska reserva za 14,99 zł też okazała się nudną i wodnistą porażką. W Biedronce niemal w ciemno można za to kupować wina portugalskie. To nie tylko tam najlepszy stosunek ceny do jakości.
I rzeczywiście, tańsza Tova, wino młode, świeże i proste, daje się wypić bez przykrości. Bodaj jeszcze sympatyczniejsza jest wytwarzana nad Tagiem Falua. Tag tak! – chciałoby się zakrzyknąć.
A na koniec przykra wtopa. Dwa tygodnie temu polecałem państwu Beaujolais. Chcąc to jakoś przybliżyć, napisałem, że region ów leży między Rodanem a Saoną. A później, w wyniku własnych szaleńczych skrótów (wbrew pozorom, pisząc byłem trzeźwiutki), najpierw wyleciała Saona, a potem z Rodanu zrobił się... Ren. Cud, że nie renifer, sens byłby podobny. Serdecznie przepraszam. No, ale faktycznie, było krócej.