Literatury w tym co prawda niewiele, ale ponieważ redakcja nie zdecydowała się wprowadzić rubryki „Blu-ray spod lady", postanowiłem samowolnie nagiąć odrobinę łamy. Warto, bo rzecz jest rewelacyjna i choć słyszał o niej zapewne każdy, widziało tak naprawdę bardzo niewielu. Mowa tu o filmie „Miasto ruin", który doczekał się mniej więcej 300-

-tysięcznej widowni, ale na całym świecie. Nawet zakładając, że dwie trzecie z tej liczby to Polacy, sprawa wygląda słabo, gdy przełożyć to na prawie 40-milionowy naród. Teraz sytuacja ma szansę się poprawić – Muzeum Powstania Warszawskiego wydało bowiem właśnie obraz w formacie Blu-ray,  bez większych problemów może on więc trafić pod strzechy. I powinien.

Przypomnijmy. Muzeum wraz ze studiem Platige Image wyprodukowało  w 2010 r. jedyną na świecie cyfrową rekonstrukcję całkowicie zburzonego miasta. Efekt dwuletnich prac robi niesamowite wrażenie. Oto widz odbywa lot „Liberatorem" nad praktycznie nieistniejącą Warszawą. Morze ruin, jakim było miasto wiosną 1945 r., zostało zrekonstruowane niemal co do cegły – jak chwalą się twórcy, „ręcznie wprowadzono ponad 65 000 obiektów". Widzimy więc kompletnie spalony Zamek Ujazdowski, przelatujemy nad Wisłą, z której sterczą powyginane strzępy mostów, robimy pętlę nad gruzowiskiem, które kiedyś było Starówką, i odlatujemy na południe.