Świat postępowego filistra
Nie sposób zredukować namiętności erotycznej do aerobiku, ale strywializować ową sferę życia już można
Jeśli chcemy zanurkować w świecie postępowego filistra, warto posłuchać Radia TOK FM. Konferansjer zaprasza grono profesorów, których tytuły nobilitować mają jego poglądy. Zaczyna się wesoło. List do szkoły wysyła ojciec, który nie życzy sobie, aby nowy nauczyciel na lekcji uczył jego córkę nakładania prezerwatywy na marchewkę. Radość w studiu nie ma granic. Zachęcani przez konferansjera leciwi naukowcy rechoczą na wyprzódki, rozważając, czy powodem protestu była obrona tradycji, która każe w ten sposób przyodziewać banany, czy może rodzic cierpi na alergię.
Nikomu z rozmówców nie przyjdzie do głowy, że może chodzić o sprawy poważne, takie jak np. banalizację erotyzmu, którą lansują tego typu „zabiegi pedagogiczne". Trywialne nauczanie niedojrzałych ludzi, że seksualność to zespół technik, ma bardzo nietrywialne konsekwencje, a przy okazji może urażać wrażliwość niektórych. Zabawa ma jednak granice i potrzebuje uzasadnienia. Po jej zakończeniu usłyszymy autorytatywny sąd (mówią przecież profesorowie), że w sprawie pojawia się wątek poważny tzn. pytanie o prawo rodziców do interwencji w program nauczania. Jeśli zaakceptujemy takie protesty, to, ho, ho, niedługo może zabronimy nauczać heliocentrycznego modelu?