Gazprom rządzi w Bułgarii
Jak państwo należące do Unii Europejskiej i NATO może – w strategicznej dla siebie kwestii – ulec łatwo interesom rosyjskim? Przykład Bułgarii, gdzie niemal z dnia na dzień doprowadzono do zablokowania poszukiwania gazu łupkowego, jest bardzo znaczący
Ten uzależniony w 95 proc. od rosyjskiego gazu kraj stał przed olbrzymią szansą na zdobycie bogactwa i poprawę stanu własnego bezpieczeństwa energetycznego. Tak jak w Polsce, w Bułgarii odkryto bowiem znaczne potencjalne złoża gazu łupkowego. Wydawało się oczywiste, że miejscowa klasa polityczna i biznes chwycą się tej szansy, tak jak próbuje chwycić się jej Polska. Jeszcze rok wcześniej rząd bułgarski przyjął strategię energetyczną, w której nakazano zbadanie złóż gazu łupkowego. Rok temu przyznano koncesje na wiercenie takim firmom jak amerykańskie Chevron, Direct Petroleum Exploration czy kanadyjski Park Place Energy. Minister energetyki Trajczo Trajkow zapowiadał, że bułgarskie złoża mogą zaspokoić lokalne zapotrzebowania na gaz na 300 lat.
Amerykanie i Kanadyjczycy przyjechali, rozpoczęli prace... i już muszą się zwijać. W styczniu parlament w Sofii uchwalił zakaz wykorzystywania technologii szczelinowania hydraulicznego, wykorzystywanej do poszukiwania i wydobycia gazu łupkowego oraz ropy naftowej. Firmy, które rozpoczęły poszukiwania tą metodą, muszą w ciągu trzech miesięcy zakończyć działalność. Co sprawiło, że bułgarscy politycy zdecydowali się na tak zadziwiający krok? Oficjalna odpowiedź brzmi: powszechne protesty obywateli, którzy obawiali się zanieczyszczenia środowiska.