Kaczyński widział świat z „Domu złego”
TVP pokazała kontrowersyjny film Wojciecha Smarzowskiego. To dzieło jest powodem wojny na miny
Krzysztof Kłopotowski, człowiek o wyrazistych poglądach, które nieraz cenię, ogłosił jakiś czas temu, że Smarzowski smoliście czarnym obrazem polskiego społeczeństwa idzie na rękę Niemcom. Bo to oni są zainteresowani, aby taki obraz Polaków się utrwalił. Za to Bartosz Żurawiecki, jeden z najbardziej zideologizowanych lewicowych krytyków, chwaląc inny film – „Różę", zachwycał się – nie cytuję dokładnie, ale oddaję sens – że: w każdym kolejnym swoim obrazie Smarzowski pokazuje Polaków jako bardziej nikczemnych niż w poprzednim. I to dobrze.
Żurawieckiemu trudno pojąć, że – pomińmy już licytację, kto tam jest bardziej zbrodniczy – „Róża" to świadectwo demoralizacji i okrucieństwa społeczeństwa zaraz po długiej i strasznej wojnie. Ale i Kłopotowski ma trudność z wychwyceniem kontekstu: z kolei „Dom zły" dzieje się w realiach: PGR-owskiej prowincji, zapomnianej przez Boga i historię, w apogeum PRL– część fabuły przypada na czas stanu wojennego.