Opowieść o żołnierzu wyklętym
Major Jan Tabortowski pseudonim Bruzda mógłby swoją biografią obdzielić kilka osób. I żadna z nich nie mogłaby powiedzieć, że miała nudne życie.
Sławomir Poleszak
Jan Tabortowski „Bruzda"
Oficyna Wydawnicza Rytm
Żołnierz września, członek konspiracji antysowieckiej i antyniemieckiej, a po 1944 r. jeden z najdzielniejszych żołnierzy wyklętych. Kilkakrotnie uciekał z niewoli i wymykał się śmierci z rąk obu okupantów. Do czasu.
Zginął 23 sierpnia 1954 r. podczas akcji na posterunek MO w Przytułach w pobliżu Łomży. Wcześniej był postrachem sowieckich kolaborantów, których tępił z całą surowością. W dokumentach UB ten bojownik o polską niepodległość określany był mianem „herszta bandy terrorystyczno-rabunkowej". Tak też nazywała go do końca swego istnienia propaganda PRL. „Zginął, mając 48 lat, z czego w konspiracji spędził ponad 11. Zawsze walczył o wolną Polskę. Przez 40 lat był synonimem »bandyty«. Bandytą nie był. Był wielkim patriotą i wzorem żołnierza. Przy jego zwłokach znaleziono miniaturkę Krzyża Virtuti Militari. Świadczy to o tym, co było dla niego najcenniejsze. Był ostatnim oficerem AK, który zginął w walce" – napisał biograf „Bruzdy" Sławomir Poleszak. Niedawno obchodziliśmy Dzień Żołnierzy Wyklętych. Na przykładzie „Bruzdy" Poleszak ukazuje, kim byli ci ludzie. O co i jak walczyli. I jak umierali.