
Nalewka na urzędnikach
Z pigwy jest nieco cierpka, z wiśni słodka, a ratafia to niebo w gębie. Choć nalewki i miody pitne Polacy robią chętnie, ich sprzedaż przez drobnych wytwórców jest niezwykle trudna
Nad Wisłą najbardziej popularne są nalewki o charakterystycznym smaku i aromacie, ale jednocześnie takie, które są łatwe do zrobienia przez początkujących. – Przede wszystkim na owocach: wiśniowa, malinowa, z czarnej porzeczki i pigwowca. Dużo osób robi też ratafię zwaną tutti frutti, czyli nalewkę wieloowocową przygotowywaną w czasie sezonu dojrzewania poszczególnych owoców poprzez systematyczne dokładanie ich w miarę dojrzewania – tłumaczy Paweł Pawluczuk, sekretarz Stowarzyszenia Winiarzy i Miodosytników Polskich. Dodać można, że nalewki wytwarza się także np. z kukułek, kiedyś popularnych cukierków.
Czym jest nalewka? Jak można przeczytać na stronie Wino.org.pl, to napój na bazie alkoholu, powstający z wyciągu owoców lub ziół w procesie maceracji. Dziś zazwyczaj powstaje w ten sposób, że wódką lub spirytusem zalewa się owoce, dodaje cukru i czeka. Oczywiście cała tajemnica smaku (często starannie chroniona) tkwi w kolejności poszczególnych czynności, proporcjach i przyprawach oraz wszelkich innych dodatkach. – Dawniej normą było wytwarzanie nalewek niemal w każdym domu, szczególnie wśród szlachty i ziemiaństwa – dodaje Pawluczuk. – Zwyczaj nakazywał ich podawanie równolegle z różnymi specjałami z okazji świąt, wydarzeń rodzinnych czy podczas podejmowania gości. Trunek ten cieszył się wielką sympatią także w czasie polowania i podczas kuligów. Wspomnieć należy, że był także używany dla zdrowotności. W Polsce po okresie tzw. kultu gorzały daje się zaobserwować duży wzrost spożycia wyrobów niekomercyjnych (nalewek, win, piwa), a spadek produktów przemysłowych, które kojarzone są z gorszą jakością.