Rozumiem stres
Pogawędka z Joanną Liszowską, aktorką
Czy ocenianie innych jest trudne?
Okropnie. Czuję wielką odpowiedzialność, dlatego wolę mówić o swoich odczuciach i wrażeniach, niż krytykować.
Mam ten komfort, bo w jurorskim składzie „Tylko taniec" są osoby, które do merytorycznych opinii mają większe prawo niż ja.
Może być pani „dobrym gliną" – jurorem, który nawet w słabszym występie znajdzie coś pozytywnego?
Jedyne, co sobie od początku założyłam, to życzliwość dla ludzi, którzy przed nami staną. Szanuję pasję, z powodu której przystąpili do konkursu. Rozumiem też ich tremę i stres. Sama też takich emocji doświadczam, gdy staję przed widzami podczas spektaklu czy koncertu.
Obrodziło w telewizjach różnymi składami jurorskimi. Jak zamierza się pani wyróżnić w tym tłumie?
Nie mam na siebie specjalnego pomysłu, jestem sobą i robię swoje.
Przy kimś tak kolorowym i ekscentrycznym jak Krystyna Mazurówna chyba niełatwo zaistnieć?
Jedną z korzyści jurorowania jest możliwość spotkania się m.in. z tak wspaniałą artystką i postacią.
Na dobre wróciła pani do pracy? Córeczka została w Szwecji?
Kiedy pracuję w Polsce, maleństwo jest przy mnie. Nie jest to problem. Kobiety po trzech miesiącach urlopu macierzyńskiego muszą przecież wrócić do pracy, a Emma w maju skończy roczek, więc przy dobrej organizacji wszystko da się ułożyć. I udział w programie, i występy w teatrze, i nowe sceniczne projekty, do których się przymierzam. Oczywiście najwięcej czasu poświęcam dziecku. Jest zawsze na pierwszym miejscu.