
Liga separatystów
Szkocji, Katalonii czy Padanii niepodległość nie musi się wcale opłacać
Sława Gerarda Piquégo ma wiele wymiarów. Po pierwsze, jest znakomitym piłkarzem, jednym z najlepszych obrońców na świecie, podporą FC Barcelony i reprezentacji Hiszpanii. Po drugie, jego narzeczoną jest Shakira, znana kolumbijska piosenkarka. Po trzecie zaś, Piqué to zawzięty kataloński nacjonalista, by nie powiedzieć szowinista, w dodatku o niewyparzonej gębie.
Wiosną zeszłego roku Barcelona rozgrywała ligowy mecz z Realem Madryt – słynny „el clásico". Gdy piłkarze obu drużyn opuścili już szatnie i szykowali się do wyjścia na murawę, Piqué wypalił do swoich rywali: „Ha! Już wygraliśmy ligę, wyprzedzamy was o osiem punktów, panowie Hiszpanie! Teraz jeszcze zdobędziemy Puchar Króla. Waszego Króla!".
Trwająca od dziesięcioleci wojna na śmierć i życie między Barcą a Realem ma też kontekst narodowy. Drużyna Gerarda Piquégo to duma Katalonii, symbol jej potęgi – futbolowej i cywilizacyjnej. Każde zwycięstwo Barcelony nad zespołem ze stolicy to dla Katalończyków święto zarówno sportowe, jak i polityczne. Bo Barca, jak głosi legendarne motto – „més que un club", to więcej niż klub.