Rozrywka większa niż prawda
„Stawka większa niż śmierć" to całkiem niezłe kino rozrywkowe. Z rzeczywistą historią ma jeszcze mniej wspólnego niż serialowe przygody J-23
Oryginalny serial był bajką czarno-białą, film kinowy jest bajką w kolorze. W obydwu wersjach roi się od operetkowych, głupich Niemców wyprowadzanych w pole przez „naszego" agenta. Kobiety nie mogą oprzeć się męskiemu urokowi przystojnego Hansa i jego mundurowi oficera Abwehry. Wstrętny Brunner jest wyjątkową (nawet jak na Niemca) kanalią. I w obu wersjach – jak to w bajkach bywa – wymaga się od widza przyjęcia sporej tolerancji na rzeczy niewiarygodne i nieprawdopodobne.
To nie zarzut: kultura popularna istnieje dzięki dobrowolnemu zawieszeniu niewiary, umowie między twórcą a odbiorcą, która zakłada, że w zamian za dobrą zabawę bardzo mocno przymrużamy oko. Dlatego nikt nie przejmuje się faktem, że James Bond musiałby – jak ktoś pracowicie wyliczył – spędzić grubo ponad sto lat, ucząc się tych wszystkich rzeczy, w których biegłość przejawia na ekranie. A fakt, że Indiana Jones przepływa Morze Śródziemne uczepiony łodzi podwodnej, budzi porozumiewawczy uśmiech, a nie irytację.