Polska na emeryturze
Jakże szczęśliwy musi być naród, który żyje wyłącznie odległą przyszłością
Podniesienie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn do 67 lat jest konieczne – tłumaczy pan premier – bo w przeciwnym razie już w roku 2040 będziemy mieli w Polsce emerytury głodowe. Według moich z kolei informacji – głodowe emerytury miliony Polaków pobierają już teraz. Wystarczy przejść się do najbliższego spożywczego, by zobaczyć, jak wygląda dziś, nie w 2040 r., koszyk polskiego emeryta. Niestety, jemu rząd pomóc nie umie, mało tego – gdy już próbuje, okazuje się, że leki miały stanieć, a zdrożały, za gaz trzeba płacić jak za zboże, a jajka na Wielkanoc stały się luksusem, bo kosztują dwa razy więcej niż kilka lat temu. Całe szczęście, że naszego emeryta nie stać na kupno choćby starego gruchota, bo na stacji benzynowej musiałby chyba żebrać.
No, ale to dzisiaj, a rząd się owym „dzisiaj" nagle przestał interesować i wybiega w przyszłość o 28 lat. W tym czasie może się wydarzyć niemało. 28 lat temu za działalność opozycyjną aresztowano ukrywającego się od wprowadzenia stanu wojennego Bogdana Lisa, wydano wyrok śmierci na Ryszarda Kuklińskiego, a reżim komunistyczny uznał, że skoro Rosjanie bojkotują olimpiadę w Los Angeles, polscy sportowcy też na nią nie pojadą. Protestowano przeciwko usuwaniu krzyży ze szkół, a kilka miesięcy później Służba Bezpieczeństwa zamordowała ks. Jerzego Popiełuszkę, wcześniej opluwanego przez rzecznika rządu Jerzego Urbana. Dziś Urban chadza po zaprzyjaźnionych radiach i telewizjach, by obrażać Jana Pawła II, mówiąc: „Wojtyła to jest Pan Nikt. To jest drugorzędny krakowski aktor". Stare przysłowie o tym, co robi jedna świnia drugiej świni, jest tu chyba na miejscu, bo nie wyobrażam sobie, by normalny dziennikarz mógł zapraszać do rozmowy istotę żywcem wyjętą z „Folwarku zwierzęcego" Orwella.
Powie ktoś, że nabijając się z proroctw partii rządzącej dotyczących roku 2040, popełniam błąd krótkowzroczności i nie rozumiem, że już dziś trzeba o tej przyszłości myśleć. Myślmy zatem, liczmy i dyskutujmy, a nie – jak obecnie – przerzucajmy się głodnymi kawałkami o głodowych emeryturach.
Jeżeli prezydent Komorowski, otwierając debatę o reformie emerytalnej, potrafi stwierdzić, że „nie dotknie ona dzisiejszych 40-latków", to znaczy, że nawet głowa państwa nie ma dziś zielonego pojęcia o założeniach tej wspaniałej reformy.