Smoleńsk w Brukseli
Dzień po wysłuchaniu publicznym prezydent Bronisław Komorowski powiedział: „Myślę, że już sprawy katastrofy smoleńskiej były przez tyle czasu omawiane, badane, że opinia publiczna jest chyba już trochę zmęczona ciągłą próbą powrotu i dramatyzowania.
Zostawmy, uszanujmy odczucia wszystkich rodzin ofiar katastrofy. A wiele z tych rodzin znam osobiście, z niektórymi się przyjaźnię, z niektórymi utrzymuję stały kontakt i wiem, że naprawdę marzą o tym, żeby nad ich dramatem także trochę zapadła cisza pełna szacunku i współczucia".
Problem polega na tym, że rodziny właśnie z tą ciszą walczą.
Ewa Błasik, Marta Kaczyńska, Ewa Kochanowska, Zuzanna Kurtyka i wiele innych rodzin, ale też naukowcy związani z zespołem parlamentarnym opowiedzieli w Parlamencie Europejskim o tym, czego polska opinia publiczna ma już świadomość. Ale świat nie ma o tym zielonego pojęcia, bo polski rząd nie tylko jak ognia unika międzynarodowej pomocy, ale nawet nie przetłumaczył na angielski własnych uwag do raportu MAK.
Władze nie chcą się ustosunkować do ustaleń ekspertów współpracujących z Antonim Macierewiczem. Nawet opinia biegłych ze śledztwa podważająca jedno z największych kłamstw obu oficjalnych raportów o obecności gen. Błasika w kokpicie nie skłoniła premiera do wznowienia prac komisji Jerzego Millera. To, że padają słowa o zamachu, nie może dziwić. Kolejne naukowe opinie publikowane przez prof. Biniendę, Nowaczyka czy teraz Szuladzińskiego skłaniają ku takiemu właśnie wnioskowi. Eksperci na potwierdzenie swoich słów mają analizy, których jakoś nikt nie obala. Z oficjalnie dostępnych danych (z komputera pokładowego, systemu TAWS i rejestratora parametrów lotu), którymi rządowa komisja nie zajęła się tak, jak należy, ma wynikać przede wszystkim, że samolot nie zderzył się z brzozą, bo przeleciał nad nią, oraz że w momencie utraty części skrzydła (co miało nastąpić 26 m nad ziemią) maszyną zachwiały dwa silne wstrząsy.
Dla prokuratora generalnego nie są to jednak istotne ustalenia. Po wysłuchaniu brukselskim Andrzej Seremet oświadczył, że „do dzisiaj nie znaleziono dowodów zamachu". Swoje wnioski opiera na śledztwie, które jest w całości uzależnione od rosyjskiej złej woli i fałszowanych przez dowodów. Prokuratura nigdy też nie odniosła się do opinii naukowców współpracujących z zespołem parlamentarnym ani nie przeprowadziła własnych analiz wspomnianych urządzeń.