Emerytalny kompromis
Platforma dogadała się z PSL. Kobiety będą mogły dostać emerytury częściowe w wieku 62 lat, a mężczyźni 65 lat. Wcześniejsze świadczenie wyniesie 50 proc. pełnej emerytury, która ma przysługiwać kobietom i mężczyznom w tym samym wieku, czyli 67 lat.
– Takie są ustalenia premiera Donalda Tuska i wicepremiera Waldemara Pawlaka z wczorajszego wieczornego spotkania. Platforma ma docelowo podniesiony wiek do 67 lat, ale sporo ugrało PSL – mówi osoba związana z rządem.
Ludowcom udało się też wywalczyć finansowane z budżetu wyższe składki emerytalne dla samozatrudnionych i ubezpieczonych w KRUS. – Jest to de facto koniec reformy. Dawanie kolejnych specjalnych przywilejów spowoduje, że za dwa, trzy lata znów trzeba będzie zmieniać ustawę, bo wprowadzone zmiany nie przyniosą spodziewanych efektów – uważa Ryszard Petru, ekonomista i partner firmy doradczej PwC.
Przyjęcie przez parlament takiej propozycji oznacza, że 62-letnia kobieta, która zarabia średnią pensję (dziś wynosi ona 3600 zł), otrzyma z tytułu częściowej emerytury 685 zł, a jej docelowe świadczenie, w wieku 67 lat, wyniesie 1454 zł. Z kolei mężczyzna będzie mógł liczyć na 829 zł, a przechodząc na emeryturę w pełnym wieku, dostanie 1696 zł. Tak wynika z wyliczeń Aleksandra Łaszka, ekonomisty z fundacji FOR.
Ekonomiści obawiają się także, że wprowadzenie wyłomu od ogólnej reguły może skłaniać ubezpieczonych do częstego korzystania z wcześniejszych świadczeń. W efekcie, biorąc pod uwagę niski wiek uprawniający do emerytury, może to spowodować mniejsze, niż pierwotnie wyliczał rząd, oszczędności dla budżetu i ZUS. Niższe więc też będą korzyści dla gospodarki i rynku pracy. Prof. Marek Góra, współtwórca reformy emerytalnej, zwraca ponadto uwagę, że rząd może wyświadczyć swoją decyzją niedźwiedzią przysługę kobietom.