
Ciszej nad tą trumną!
10 listopada 1982 r. zmarł przywódca Związku Radzieckiego Leonid Iljicz Breżniew. Dało to początek kolejnej komunistycznej tragikomedii, w której jedną z głównych ról odegrał... Lech Wałęsa
W śmierci Breżniewa nie było nic zaskakującego, zważywszy na jego kondycję fizyczną, która długo przed zgonem stała się obiektem powszechnych drwin. Jego następcą został Jurij Andropow, który już w maju 1982 r. zrezygnował z formalnego kierowania KGB, by zająć pozycję oficjalnego następcy Breżniewa. Dlatego Ochrona Sekretarza Generalnego zaraportowała o tym niezwłocznie właśnie jemu.
I tu rozpoczęła się typowa komunistyczna tragikomedia. Okazało się, że informacja ta ma charakter polityczny, a więc musi zostać poddana ocenie przez sowieckie politbiuro i dopiero wtedy może zostać ujawniona społeczeństwu. Sowieci zwlekali z ogłoszeniem tej wieści. Informację o zgonie genseka przekazano szefom poszczególnych organizacji partyjnych w krajach i obwodach ZSRR dopiero wieczorem. W tym samym czasie dowiedzieli się o tym sekretarze bratnich partii, choć wicepremier rządu PRL i członek Komitetu Centralnego PZPR Mieczysław F. Rakowski odebrał telefon w tej sprawie dopiero 11 listopada o godz. 9 rano. Władze PRL o śmierci Breżniewa poinformowały oficjalnie wieczorem 11 listopada w głównym wydaniu „Dziennika Telewizyjnego".