Prezydent na celowniku wszystkich
Spiski istnieją niezależnie od oficjalnych werdyktów. Choć czasem nie wiemy do samego końca, kto krył się w mroku
22listopada 1963 r. prezydent USA John Fitzgerald Kennedy przyleciał do Dallas w południowym stanie Teksas.
46-letni polityk, wybrany przed niespełna trzema laty, przybył tu trochę po to, aby rozsądzić spór między dwiema frakcjami miejscowej organizacji Partii Demokratycznej. A trochę, aby wykonać gest wobec Teksasu, boczącego się na niego zwłaszcza za coraz wyraźniejsze popieranie praw obywatelskich Murzynów. Kiedy jechał odkrytym autem ulicami miasta wśród wiwatujących tłumów, Nellie Connally, żona gubernatora Johna Connally'ego, powiedziała: „Jak pan widzi, Teksas kocha pana, panie prezydencie".
W pośpiechu
Pierre Sallinger, rzecznik Kennedy'ego, ujawnił po latach, że dostał list od pewnej kobiety z Dallas. „Nie pozwólcie prezydentowi tutaj przyjeżdżać. Obawiam się, że przytrafi mu się coś strasznego". Sallinger nie odważył się powiedzieć o tym liście prezydentowi. Ten jednak sam mówił, że ma złe przeczucia. W samolocie wyjątkowo czule traktował swoją zdradzaną przez lata żonę Jacqueline – jakby byli ze sobą po raz pierwszy.