Co dalej z podatkami?
Drenaż kieszeni Polaków przez ekipę Donalda Tuska pogłębia się w zastraszającym tempie. Jeszcze w 2007 r. każdy z nas oddawał państwu średnio 6750 zł.
W ubiegłym roku było to już prawie 7850 zł, a prognoza na 2012 r. sięga 8570 zł, czyli miesięcznie z portfela znika nam ponad 700 zł. Gdy uwzględnimy w tej statystyce tylko osoby osiągające dochody, to każdy zatrudniony odda państwu w 2012 r. ponad 10 tys. zł.
Obciążenia podatkowe wzrosły gwałtownie w ubiegłym roku. W porównaniu z 2010 r. aż o 9 proc. To efekt podwyżek stawek VAT i zamrożenia progów podatkowych w PIT. Warto zauważyć, że w tym czasie nasza gospodarka rozwijała się w tempie 4,3 proc., tak więc Polacy zamiast bogacić się, biednieli, bo jeżeli nawet dostawali podwyżki, to odbierała je cichcem wysoka inflacja, czyli galopujące ceny.
Przypominanie premierowi Tuskowi o deklaracjach taniego i przyjaznego państwa, które w 2007 r. zapewniły Platformie Obywatelskiej wyborcze zwycięstwo, nie ma już chyba sensu. Przypominanie o zapowiadanych reformach finansów publicznych też chyba nie. Warto jednak pamiętać przy świątecznym śniadaniu, gdzie skacze wielkanocny zajączek. Ile bab, mazurków i serników pożarły podatki ufundowane nam przez rząd tak ponoć troszczącego się o pomyślność Polaków gabinetu Donalda Tuska.