Okręty podwodne, kobiety i whisky
Borys Karnicki był jednym z najbardziej bojowych – jak o sobie mówili – polskich podwodników. Podczas wojny był dowódcą ORP „Sokół", jednego z dwóch polskich okrętów podwodnych, które siały wśród marynarzy państw osi takie przerażenie, że zyskały przydomek „straszliwych bliźniaków" (drugim był ORP „Dzik").
Uspokajam, że wspomnienia komandora nie roją się wcale od, nużących zwykłego czytelnika, szczegółów technicznych i fachowych opisów aparatury okrętów podwodnych. Przypominają raczej marynarską gawędę, której nieodzownym elementem są anegdoty. A te Karnicki przytacza znakomite. Książka jest pełna – często mocno pikantnych – opowieści o życiu oficerów przed wojną w Gdyni oraz w trakcie wojny w Wielkiej Brytanii.
Nasi podwodnicy na co dzień zatapiali niemieckie okręty, a podczas urlopu rżnęli w karty, pili whisky i podbijali serca Brytyjek. „Zachowaliśmy polskie kryteria tego, czego możemy wymagać od dziewczyn" – pisał Karnicki. „Musiała być młoda, mieć ładne nogi, ładną buzię, zgrabną figurkę, być dobrze ubrana i do tego wszystkiego chętna. Takich dziewczyn było w Anglii i Szkocji bardzo, bardzo dużo...".