Dwie lekcje zagłady
Jaki był stosunek Żydów osiadłych w Palestynie do trwającego w Europie Holocaustu? „Dwuznaczny i pełen paradoksów” – przekonuje Tom Segev w „Siódmym milionie”
Tom Segev
Siódmy milion
PWN
Nieraz już ostrzegaliśmy przed nieszczęsną praktyką (...) polegającą na rozdmuchiwaniu każdej strasznej pogłoski o rozlewie żydowskiej krwi, wyolbrzymianiu liczby ofiar oraz zmarłych i jeszcze ujmowania tego w czarną ramkę, by dla wywarcia silniejszego wrażenia dodatkowo podkreślić to, co już i tak jest czarne. Po co? Czy Żydzi nie mają dość problemów?". Gdyby zdanie takie napisano dziś, nie byłoby to może zbyt poprawne politycznie, ale na nikim chyba nie zrobiłoby większego wrażenia. Skreślono je jednak nie dzisiaj, lecz 18 lutego 1942 r., a wydrukowano w „Ha-Cofe" – poczytnym żydowskim piśmie wydawanym na terenie Palestyny.
Tom Segev, żydowski historyk, przełamuje w „Siódmym milionie" tabu dotyczące stosunku mieszkańców przyszłego Izraela, do ich pobratymców płonących wówczas w krematoriach. Ale chyba właśnie obojętność z okresu Zagłady robi dziś na czytelniku największe wrażenie. „Czytamy, wzdychamy, żyjemy dalej" – zanotował wówczas jeden z przywódców Agencji Żydowskiej Icchak Grinbojm, a Berl Kacnelson uzupełnił: „Wszyscy wiedzą, że wiadomości o zagładzie powinny ich głęboko poruszać. Wszyscy wiedzą, że sytuacja jest straszna, ale ludziom trudno jest pojąć, że ta historia jest częścią ich osobistego doświadczenia".