Co dalej z Sawicką?
Co się stanie z byłą posłanką Beatą Sawicką, bohaterką korupcyjnej historii, której proces skończy się w tym tygodniu, obchodzi mnie średnio.
Choć scenariusz jej „oczyszczenia" byłby morałem zniechęcającym. Ale tak nisko chyba nie upadliśmy.
Trochę już upadliśmy. Rzewna opowieść, wedle której ta kobieta staje się ofiarą, bo dybie na nią władza nielubiana przez główne media, to zawstydzające świadectwo stanu części elit.
Przez lata za szwarccharakter robił za to oficer CBA, który wykonywał swoje obowiązki. Przedstawiano go jako amoralnego lowelasa, który sprowadził słabą kobietę na złą drogę. Pominę już fakt, że w takiej Ameryce agenci FBI stosowali prowokacjie wobec członków Kongresu, oferując im łapówki – w Polsce takie działania są niedopuszczalne.
Ale przypomnijmy dobitnie: to Sawicka narzuciła całej Polsce swoją narrację.
To okazja do pytania o stan walki z korupcją. Za rządów PiS widmo CBA prześladowało amatorów szemranych interesów. Za PO gorset rozluźniono, a minister Pitera zmarnowała cztery lata, szukając bezskutecznie nowych rozwiązań prawnych. PiS można zarzucić, że grał sprawą Sawickiej podczas kampanii w 2007 r. Ale wolę partię, która gra wykrywaniem przestępców w elitach władzy, niż taką, która chwali się ich ochroną.