Co dalej ze stosunkami USA – Iran?
Prezydent USA Barack Obama za wszelką cenę próbuje uniknąć kolejnego rozlewu krwi na Bliskim Wschodzie.
Nie chce dopuścić do konfrontacji irańskich i izraelskich sił zbrojnych. Gdyby do niej doszło, byłby bowiem zmuszony sam się zaangażować w wojnę. A to drastycznie zmniejszyłoby jego szanse w wyborach w USA. Przecież amerykańskie społeczeństwo, które z ulgą odetchnęło po wycofaniu wojsk z Iraku, nie zaakceptowałoby kolejnej „wojny wietnamskiej". Obama zatem, zamiast angażować się w konflikt zbrojny, woli używać dyplomacji i w ostateczności nakładać na Iran kolejne sankcje. Wraz z innymi przywódcami montuje sojusz, który ma zmusić Teheran do odstąpienia od swoich atomowych ambicji.
Na okładce ostatniego amerykańskiego wydania „Time Magazine" umieszczono twarz premiera Izraela Beniamina Netanjahu z podpisem „Król". Amerykanie bowiem uważają, że Netanjahu wywiera ogromny wpływ na kształt polityki zagranicznej USA. Czy słusznie? Nie zapominajmy, że Izrael jest jedynym demokratycznym państwem na Bliskim Wschodzie, jedynym prawdziwym sojusznikiem Zachodu w regionie. I zarazem najbliższym sojusznikiem USA. Cóż więc dziwnego w tym, że te dwa państwa starają się wspierać w kryzysowych sytuacjach?