Na garnuszku zagranicy
Pod koniec 2011 r. połowa długu publicznego Polski znajdowała się w „obcych” rękach
Zadłużenie naszego państwa wobec zagranicy w ciągu czterech lat rządów Platformy Obywatelskiej i PSL uległo podwojeniu. Szukanie pieniędzy poza rodzimym rynkiem daje nam znaczące oszczędności, ale w razie paniki naraża nas na ryzyko ponoszenia wyższych kosztów obsługi zadłużenia i stabilizacji kursu złotego.
Od końca 2007 r. nasz dług publiczny wzrósł o około 330 mld zł, z czego prawie 210 mld zł zaciągnęliśmy u obcokrajowców.
Na koniec 2011 r. w „obcych" rękach znalazła się więc połowa zobowiązań publicznych Polski. To niebagatelna kwota, ponieważ w sumie mamy już do oddania 815 mld zł.
Minister finansów, ogłaszając kilka dni temu wysokość zadłużenia naszego kraju, na koniec ubiegłego roku podkreślał, że było ono niższe, niż przewidywano. Nawoływał do wyłączenia licznika długu, jaki z inicjatywy Leszka Balcerowicza zawisł w centrum Warszawy. Nie wspomniał jednak, że – mimo tego pozornego sukcesu związanego z wolniejszym przyrostem zadłużenia – nie jesteśmy wolni od ryzyka, jakie niesie ze sobą obecna struktura naszych obligacji. Znowu przypomina się słynny dług Gierka, który był parę razy niższy, a jednak w warunkach kłopotów gospodarczych doprowadził do niewypłacalności Polski.