Polska moda, czyli feszyn
Coraz trudniej coś nowego wymyślić. Marynarka musi mieć dwa rękawy, spodnie – dwie nogawki. Ale nasi kreatorzy zbyt rzadko myślą o tym, by ich ubrania trafiły na ulice
Wolałabym pisać o Tygodniu Mody w Łodzi, a nie o Fashion Week Philosophy. Ale od pewnego czasu przyjęło się, że polska moda posługuje się głównie językiem angielskim. Street Warsaw, Warsaw Fashion Week, Warsaw Creative Talents... A na nich mnóstwo eventów, parties, after parties. „Fashion", „Exclusiv" – to tytuły pism o modzie. Widocznie język polski jest zbyt ubogi, żeby stanąć na wysokości czegoś tak światowego, tak „exclusivnego" jak moda.
Jak zwał, tak zwał. I tak napawa optymizmem, że Łódź stworzyła miejsce, gdzie raz do roku może spotkać się cała polska moda. W tym roku tę najważniejszą w branży imprezę odwiedziło 6 tys. osób – projektanci, dziennikarze, handlowcy, przedsiębiorcy, studenci projektowania. Starożytna stolica polskich tekstyliów pięć lat temu nabyła do Fashion Week prawa pierwokupu i już własność zasiedziała. Warszawa straciła swoją szansę, chociaż za granicą to stolice, a nie mniejsze miasta, są gospodarzami takich imprez. U nas jest zawsze inaczej.