
Delikatna wiara w cuda
Miejsce reprezentacji Polski w siódmej dziesiątce na świecie nie daje przed Euro zbyt dużych powodów do optymizmu. Nawet trener uważa, że wyjście z grupy byłoby sukcesem
Franciszek Smuda wie, co mówi. Wprawdzie pozycja Polski w rankingu FIFA jest niższa niż faktyczna wartość (rozgrywając wyłącznie mecze towarzyskie, zdobywa się mniej punktów), ale nie ma się co oszukiwać – do najlepszych na świecie trochę nam brakuje.
To od wielu lat nic nowego. Do poprzednich mistrzostw (2008 r., Austria i Szwajcaria) reprezentacja Polski była jedną z ostatnich rozpoznawalnych w Europie, która nigdy w finałach Euro nie wystąpiła. Przełomu dokonał Leo Beenhakker. Kiedy wydawało się, że holenderska myśl szkoleniowa to jest to, czego polskim piłkarzom brakowało, w finałach nie tylko nie wygrali oni żadnego z trzech meczów, ale jeszcze poruszali się po boisku w sposób odbiegający znacznie od naszych oczekiwań. Mimo niepowodzenia w Austrii prezes PZPN Michał Listkiewicz przedłużył kontrakt z trenerem. Ale kiedy Polacy stracili szansę na awans do mundialu w RPA, następca Listkiewicza Grzegorz Lato zwolnił Beenhakkera przed kamerami telewizji. Zainteresowany dowiedział się później.