
Kupię, sprzedam, wypożyczę
To najbardziej mętna część piłkarskiego biznesu. Transfery: świat blagi, chciwości i nielogicznych transakcji. Bo z piłkarzami jak z ubraniami – płaci się głównie za metkę
Publicysta „L'Osservatore Romano" nazwał je kiedyś obrazą świata pracy. Wielu widzi w nich największe wynaturzenie futbolu. Trener Zenita Sankt Petersburg Luciano Spalletti narzekał niedawno, że dziś trenowanie to też ciągłe użeranie się ze stadem menedżerów żądających czegoś dla swoich piłkarzy. Ale też wielu trenerów się z tymi pośrednikami układa, bo przy transferze wszyscy mogą coś sobie uszczknąć.
To wolna amerykanka: nie ma reguły nie do obejścia, prowizji, której nie dałoby się powiększyć, ani rekordu transferowego nie do pobicia. Ten rekord to obecnie 94 mln euro za Cristiano Ronaldo. Za tyle kupił piłkarza w 2009 r. Real Madryt. A portugalskiemu pośrednikowi Jorge'owi Mendesowi, najpotężniejszemu agentowi piłkarskiemu, dał za transfer 10 mln euro prowizji.