Wbrew regułom – w mrocznym lesie i podczas festiwalu
Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie" – ileż to już razy słyszeliśmy to zdanie padające z filmowego ekranu?
Królewna Śnieżka,
reż. Rupert Sanders
Dziesiątki, a przed nami drugie tyle. Ledwie w marcu oglądaliśmy „Królewnę Śnieżkę" Tarsema Singha z Julią Roberts i Lily Collins, a już mamy kolejną adaptację baśni braci Grimm, tym razem rzeczywiście „grim" i już w ogóle nie dla dzieci. „Królewna Śnieżka i Łowca" debiutanta Ruperta Sandersa zaskakuje skalą ponurości i rozpadu świata pod panowaniem królowej Rawenny. Charlize Theron wspaniale zagrała kobietę żyjącą w nieustającym strachu przed starością, zmuszoną od tragicznego dzieciństwa polegać tylko na sobie i sile swej urody. Rawenna przeraża, ale i budzi współczucie, a nawet szacunek. Jest silna, ale silniejsza od niej – nie tylko ładniejsza – okazuje się być młodziutka pasierbica (Kristen Stewart), która dzięki naukom Łowcy i karłów (świetnie dobrani m.in. Bob Hoskins, Eddie Marsan, Ray Winstone i Toby Jones) przywdziewa zbroję á la Joanna D'Arc i przejmuje królestwo za pomocą miecza i na czele armii. Film nakręcono w odludnej scenerii nadmorskiej Anglii, średniowieczne i fantastyczne kostiumy zaprojektowała Colleen Atwood, a rewelacyjne zdjęcia nakręcił operator „Jaśniejszej od gwiazd" Jane Campion – Greig Fraser. Sekwencja wejścia Śnieżki do Mrocznego Lasu to wizualny majstersztyk inspirowany psychoanalizą. Baśniowe, leśne uniwersum obdarzone tu jest okrutną inteligencją wychwytującą najgorsze lęki swoich gości i niszczące słabych i niepewnych siebie.