Promocja Polski wciąż nie istnieje
Gdy nie opowiadamy własnej historii, inni opowiadają ją za nas: o antysemitach, mordercach, złodziejach aut, alkoholikach
Od 25 lat nic się nie zmienia. Siedem ministerstw i 30 fundacji każdego roku marnotrawi – włącznie z funduszami marszałków województw – 1 mld zł.
Od 25 lat brak choćby elementarnej koordynacji działań. Także ostatnio, gdy okazja goniła okazję: rocznica Chopinowska, polska prezydencja, Euro 2012... Nic z tego. Każdy resort pociągnął sukno w swoją stronę. Rada Promocji Polski okazała się fikcją.
Od 25 lat tysiące urzędników, fundacji, izb i stowarzyszeń żyją z kolejnych zleceń, programów ramowych i organizacji seminariów roztrząsających z powagą, czy marką Polski powinien być bocian, oscypek, żubr, a może jednak latawiec? I to w czasie, gdy inne kraje odchodzą od marki, ważniejsza jest bowiem opowieść.
Od 25 lat była tylko jedna skuteczna, zauważona w świecie akcja promocyjna Polski. Jak jednak trzeba nienawidzić rodaków, aby z ich podatków realizować reklamówki zaniżające ich aspiracje, sprowadzające ich samych do roli co najwyżej hydraulików, ich partnerki zaś do wyuzdanych, dyspozycyjnych w każdym calu pielęgniarek?