Pochwała niepewności
Nowe tłumaczenie aforyzmów i notatek Lwa Szestowa, zebranych w tomie „Apoteoza niezakorzenienia...”, wciąż prowokuje do stawiania pytań o cywilizację europejską
Rosyjskość splata się z religijnością. Do takiego wniosku prowadzi prosta konstatacja: najwybitniejsi filozofowie rosyjscy – tacy jak Władimir Sołowjow czy ojciec Paweł Florenski – byli myślicielami religijnymi.
Gdzieś na obrzeżach tego nurtu sytuuje się wielki samotnik, człowiek pogranicza kultur – Lew Szestow. Pochodził z rodziny żydowskiej praktykującej judaizm, lecz tylko obrzędowo. Kształcił się w rosyjskich szkołach i tworzył po rosyjsku. Ożenił się z kobietą wyznania prawosławnego. Co ciekawe, zrobił to potajemnie, żeby nie zostać wydziedziczonym przez ojca. Po rewolucji bolszewickiej od roku 1920 mieszkał na emigracji w Paryżu.
Szestow był właściwie bezwyznaniowcem. Poważnie jednak mierzył się z chrześcijaństwem.
W swojej twórczości podejmował – znane nam chociażby z Księgi Hioba – kwestie ostateczne. Szukał Boga w sytuacjach całkowitego ogołocenia – tam, gdzie człowiek doświadcza bólu nagiej egzystencji bez teologicznych podpowiedzi.