Brzmienie z ulicy
Garland Jeffreys jest na scenie od połowy lat 60. i słuchając jego najnowszej płyty, nabiera się pewności, że mentalnie w tamtych czasach pozostał.
Ale to nie zarzut! Jego rock'n'rolle brzmią, jakby nagrał je Chuck Berry, kiedy bierze się za reggae – co robi chętnie i często – osiąga poziom Burning Speara, a takie bluesy jak „In God's Waiting Room" bardzo chciałby zapewne wymyślać Keith Richards. W każdym z tych gatunków Jeffreys dociera do najczystszych korzeni, nieskażonych jeszcze popkulturą – tak pewnie brzmiały pół wieku temu, grane spontanicznie na ulicach lub w zapadłych spelunkach Nowego Jorku. The Rolling Stones wydają dziś miliony, żeby odtworzyć to brzmienie – Jeffreys ma je we krwi. —wl
Garland Jeffreys
"The King of in Beetwen"
Big Lake Music/Sonic