Pułapka drugiego obiegu
Ignorując kulturę, polscy konserwatyści sami skazują się na klęskę
Mnożą się ostatnio wezwania do mobilizacji. Ryszard Terlecki na łamach „Gazety Polskiej Codziennie" apeluje do pokolenia „Solidarności": „Wracamy do gry. Musimy jeszcze raz potrząsnąć Polską. Musimy dokończyć tamtą pracę". W „Rzeczpospolitej" Filip Staniłko zwraca się z kolei do młodych: „Polacy nie mogą dzisiaj ulec tradycyjnej pokusie ucieczki w spokój życia prywatnego. Szybko bowiem ujawni się jego kruchość. W naszym wspólnym interesie leży podjęcie trudu odpowiedzialności za wspólne dobro, naszą Rzeczpospolitą". W tym samym dzienniku Zdzisław Krasnodębski przestrzega: „Nie da się dokonać skoku cywilizacyjnego bez zbiorowej mobilizacji". W „Uważam Rze" Rafał A. Ziemkiewicz diagnozuje „kryzys polskiej woli".
W obliczu rozkładu instytucji państwowych i degeneracji życia publicznego konserwatywni publicyści próbują wybudzić społeczeństwo z gnuśnej apatii, którą Grzegorz Górny we „Frondzie" porównał do bezmyślnego samozadowolenia epoki saskiej. Czy ten ambitny zamiar się powiedzie? Obrady zakończonego niedawno kongresu „Polska – wielki projekt" pozwalają żywić taką nadzieję. Sformułowano tam wiele przenikliwych diagnoz i śmiałych propozycji przełamania impasu politycznego oraz gospodarczego.