Co z tym Tymem?
A może obok antysemityzmu zaczniemy także zwalczać polski antypolonizm?
Kpiny z krzyża już się lemingom przejadły. Jak zapowiedziała ostatnia nadzieja Kory, Kutza i Środy, a ostatnio roznosiciel kondomów Janusz Palikot: „Czas powiedzieć Polakom, że muszą wyzbyć się własnej polskości".
I oto antypolonizm ma już swój nadworny kabaret, z doborową obsadą. Byłem przeciwnikiem rzetelnych ocen ostatniej komedii Stanisława Tyma „Ryś", wychodząc z założenia, że trzeba zachować szacunek dla jego wcześniejszych dokonań. Ale co zrobić, gdy mistrz nie ma go sam dla siebie, tworząc opolski Kabareton na wzór niemieckich pajaców rechoczących z głupich Polaków? Tym w łóżku z Krystyną Jandą (niestety, to ta sama), zadowolony, że coś tam nie wyszło: „Udało się! Bo ja mógłbym być szczęśliwy, a ja nie chcę być szczęśliwy! Jak każdy porządny Polak!". Trudno zgadnąć, czy ostrze nieziemskiej ironii jest tu skierowane przeciwko „porządnym", czy „Polakom".
Czy nieporządny Polak jest spoko, a porządny nie? I czy porządny Rosjanin lub Katarczyk także budzą zastrzeżenia? Dostało się „Solidarności" – „Sejm jak krowę za pysk wzięli". Była próbka poetyckiego talentu, powtarzany jak mantra refren: „Na Kujawy nam potrzebni", przy czym „k" miało, rzecz jasna, pełnić rolę „ch". Janda snuła przedowcipną opowieść, że uczyła się języka polskiego z polskiej telewizji, i „się dziwi, że przez dwa lata codziennie o samolocie". Potem muzyczna drwina z „Roty". I wykład o PRL: „Polacy nienawidzili, a im bardziej nienawidzili, to tym bardziej nienawidzili tego nienawidzenia". Po zabełkotanej, nieśmiesznej pogawędce z wiceministrem od dróg (Wiktor Zborowski) czas na drwiny z „niezależnych ekspertów z łóżek zrzuconych o świcie". A potem długi skecz o Radiu Maryja. Słuchacz mówi, że chętnie „wpierd...liłby kitajcom, [...] bo to skośne kurduple". Audytorium o. Rydzyka to wariaci, sadyści i rasiści.
Akt trzeci: Stanisław Tym, ni z gruszki, ni z pietruszki, wyznaje publiczności, że jest... za ustawą emerytalną. Tłum szemrze niezadowolony, więc rzuca szybko: „Nie, ja wiem, że nie. Ale ja tak". Na koniec jaja z „Warszawianki", której słowa „Powstań Polsko, skrusz kajdany" śpiewa na wesołą melodię „Sweet Georgia Brown".
Przez cały Kabareton ani jednego żartu z Platformy czy nowej lewicy, bez przerwy, bez wytchnienia wyłącznie łubu-dubu, łubu-dubu. Panie Stanisławie, jeśli już nawet pan musi, to co mają dziś zrobić ci młodsi?