Sylwetka, twarz i gęba
Manuela Gretkowska nie potrafi pisać, wykazuje talent wyłącznie do pornografii. W tym kontekście jej najnowsza powieść „Agent” jawi się jako lichy melodramat
Swego czasu, bodaj na łamach nieświętej pamięci „Dziennika", Manuela Gretkowska orzekła, że najlepszym przyjacielem kobiety jest penis. Ponieważ tego zdania są również męscy szowiniści, czyli według zawodowych niewiast – cała reszta społeczeństwa – nic nie stoi na przeszkodzie, by penisa wpisać w symbolikę Polskiej Partii Kobiet, której autorka „Namiętnika" jest współzałożycielką. Ale przede wszystkim sylwetką, twarzą i gębą.
Na pewno natomiast uważana za pisarkę skandalistka nie jest Orianą Fallaci ani Jadwigą Staniszkis. Tak przynajmniej sama utrzymuje. Zresztą dlaczego miałaby być, skoro pisać nie umie, co wyklucza jej powinowactwo ze sławną włoską dziennikarką, natomiast poglądy polityczne ma całkowicie odmienne od przekonań autorki „Postkomunizmu: próby opisu"? Swoją drogą, o jakich poglądach mówimy?! Gretkowska pilnuje jedynie tego, by politycznie być w zgodzie z salonem, za to nieustannie bulwersować go obyczajowo. Oczywiście werbalnie tylko, werbalnie...