Piłka, bramka, seks
Czy miłosne igraszki przed zawodami pomagają sportowcom, czy im przeszkadzają? Odpowiedź wciąż pozostaje niejasna
Spór o seks w sporcie jest tak odwieczny jak sam sport wyczynowy. Spierali się na ten temat już starożytni Grecy. Często przywoływana jest legenda Ikkosa z Tarentu, sławnego atlety i nauczyciela gimnastyki, pioniera seksualnej abstynencji zawodników. Gdy w 444 r. p.n.e. przygotowywał się do olimpiady, postanowił zadbać o wszystko, żeby tylko zdobyć laur i sławę. W wielkich ilościach zjadał ser, wieprzowinę, kozie mięso, smarował ciało oliwą z oliwek, by pięknie błyszczało. Jedynie seksu nie uprawiał.
Nie chciał tracić niepotrzebnie sił i energii. I zwyciężył. W 444 r. p.n.e. został mistrzem olimpijskim w pięcioboju.
Macho z Brazylii
Festus Onigbinde, trener nigeryjskich piłkarzy, przed mistrzostwami świata w 2002 r. w Korei Południowej i Japonii twierdził, że jego piłkarze muszą się duchowo przygotować do tych wyczerpujących zawodów, a to najlepiej osiągnąć poprzez całkowitą rozłąkę z kobietami. „Nie można pozwolić, by w tym czasie coś rozpraszało ich uwagę, a kobiety odwracają uwagę od tego, co istotne" – oświadczył Onigbinde.