Przedszkola dla wszystkich – za darmo!
Jak sprawić, żeby Polacy chcieli mieć więcej dzieci? Oto jedna z dróg prowadzących do tego celu
Jeśli naprawdę chcemy wspierać polskie rodziny i przeciwdziałać grożącej nam katastrofie demograficznej, sprawmy, aby – jak w wypadku edukacji szkolnej – na każde dziecko czekało darmowe miejsce w przedszkolu. Czy z niego skorzysta, to inna sprawa – ten wybór pozostawmy rodzicom.
Kto ma do czynienia z dziećmi w wieku przedszkolnym, dobrze wie, o czym piszę. O jak wielkich kłopotach – w przypadku tych małżeństw, którym nie udaje się znaleźć miejsca dla swej pociechy w przedszkolu publicznym (też nie tanim), i o jak dużych pieniądzach – w przypadku tych małżeństw, które nie mają wyjścia i muszą w takiej sytuacji płacić słone rachunki za miejsce w przedszkolu prywatnym. Zgoda, zapewnienie wszystkim dzieciom miejsc w przedszkolach byłoby dla budżetu państwa i budżetów gmin (czyli dla podatników, którzy się na nie składają) wydatkiem niebagatelnym, a na etapie tworzenia sieci przedszkoli – wydatkiem jeszcze większym; wszak wiele placówek trzeba byłoby dopiero utworzyć.
O jakich sumach mówimy? Dość wspomnieć, że w 2010 r., gdy w Ministerstwie Edukacji Narodowej pracowano nad pomysłami objęcia pięciolatków rocznym obowiązkowym przygotowaniem przedszkolnym, a wszystkich dzieci trzy- i czteroletnich nieobowiązkową edukacją przedszkolną, wysokość rocznej subwencji na te cele szacowano wstępnie na około 9,5 mld zł.
To ogromne pieniądze. Ale jeśli poważnie myślimy o przyszłości naszego państwa, pytanie nie powinno brzmieć: czy nas, podatników, stać na ufundowanie wszystkim dzieciom w wieku przedszkolnym bezpłatnych miejsc w przedszkolach? Pytanie powinno brzmieć: czy nas, podatników (obecnych i przyszłych), stać na nieufundowanie im bezpłatnych miejsc w przedszkolach. A skoro nie powinniśmy podnosić i tak już wysokich podatków, nie pozostaje nic innego, jak czym prędzej zmniejszyć wydatki budżetu na inne cele, by wystarczyło na miejsce w przedszkolu dla każdego malca, którego rodzice zdecydują się tam posłać.
Musimy więc policzyć, ile oszczędności przyniosłoby włączenie rolników do powszechnego systemu podatkowego i emerytalnego (likwidacja KRUS). Ile oszczędzilibyśmy, likwidując przywileje tych grup emerytów, które jeszcze się nimi cieszą, jak choćby górnicy? I ile moglibyśmy zaoszczędzić, likwidując Kartę nauczyciela i wynikające z niej przywileje (na przykład prawo do całorocznych urlopów dla poratowania zdrowia). Itp., itd., bo sposobów na zmniejszenie wydatków publicznych i jednoczesne sprawienie, aby wszyscy Polacy wreszcie stali się równi wobec prawa, naprawdę nie brakuje.
A potem tak zaoszczędzone pieniądze zainwestujmy w powszechne, bezpłatne przedszkola, czyli w naszą przyszłość.