Prawo kibica do złości
Właściwie to należałoby milczeć. Polska drużyna odpadła z turnieju i tyle. Jedyne, co mnie złościło po meczu z Czechami, to to, że nawet ja dałem się uwieść i wierzyłem, że jest szansa na zwycięstwo. Ale cóż, tak to jest z nadzieją, że człowiek łapie się jej wszystkimi kończynami i każdy fakt na opak tłumaczy, byle prawdzie w oczy zajrzeć nie musieć. Że w meczu z Grecją po pierwszej połowie biegać przestali? – widać byli aż tak przejęci. Że z Rosją tylko zremisowali? – ale za to potrafili się otrząsnąć po straconej bramce. Dobrze zatem, powiedziałem sobie w sobotę po przegranym meczu, nie będę się złościć, krytykować, nosem kręcić. W sumie wyszło jak zawsze.
Z tego stanu rezygnacji wyprowadziły mnie dopiero głosy kibiców i komentatorów, którzy zaczęli ogłaszać, że nic złego się nie stało, że Polakom musimy być wdzięczni, bo nam dostarczyli pozytywnych emocji. Uszom nie wierzyłem. Wdzięczni za emocje? To ja dziękuję bardzo. W ten sposób nigdy nic z tego nie wyjdzie. W ten sposób toleruje się nieudacznictwo, niemożność i bylejakość. Do diabła, dlaczego mam dziękować drużynie, która mimo że stworzono jej najlepsze możliwe warunki, nie była w stanie wykrzesać z siebie siły i wygrywać? Chuchano na nich ich głaskano, opieką troskliwą otaczano i jeszcze teraz mam być wdzięczny, że zajęli ostatnie miejsce w grupie? A może mam się cieszyć, że łaskawcy w ogóle grali?
Tak samo rozeźliły mnie słowa trenera, który oświadczył, że nic sobie nie ma do zarzucenia, że gdyby miał jeszcze raz przygotować drużynę, niczego by nie zmienił. Słuchałem i myślałem, że żeby takie rzeczy opowiadać, to trzeba nie mieć wstydu . Oczywiście, jak tylu innych kibiców wiem, że polscy piłkarze to nie Hiszpanie czy Niemcy. Wiem, jaka jest polska liga i że każdy trener ma ograniczony wybór. Wiem też, że PZPN to zmurszała struktura, gdzie starzy wyjadacze zajmują się głównie organizacją stanowisk i synekur. Wszystko to wiem, ale jakby nie patrzeć – ani kadry, ani trenera to nie tłumaczy. Grać przed własną publicznością, czuć oddech tysięcy na stadionach i milionów na ulicach – komu nie dodałoby to sił?
Im widać wystarczająco nie dodało. Inaczej niż Ukraińcy odpadli nie po zaciekłym starciu i wątpliwej przegranej z potężną Anglią, ale po kiepskim meczu z niezbyt mocnym przeciwnikiem. Polscy zawodnicy nie pokazali charakteru oraz woli i żaden specjalista nie przekona mnie, że było inaczej. Może się miło uśmiechali, może dobrze wypadali w reklamach, ale to wszystko. I jeśli kiedykolwiek z tej zapaści mamy wyjść, to trzeba nazywać rzeczy po imieniu, a nie rozczulać się, współczuć i udawać, że nic się nie stało. Polski występ na Euro – w przeciwieństwie do organizacji całej imprezy – był klapą. Dziękować nie ma za co.