Arcydzieła, których nie ma
Powołanie" Wajdy, „Różowy horyzont" Kutza czy „Nasz człowiek w Warszawie" Barei to filmy wybitne. Tyle tylko, że... nieistniejące. Pisząc o niezrealizowanych projektach filmowych, Tadeusz Lubelski upomina się o lepsze wczoraj polskiego kina.
Tadeusz Lubelski
Historia niebyła kina PRL
Znak
„Co by było, gdyby?" – to błahe z pozoru pytanie zadają sobie także poważni autorzy. Skoro Stanisław Lem mógł w „Doskonałej próżni" recenzować nieistniejące książki, historyk filmu Tadeusz Lubelski mógł stworzyć alternatywną historię polskiego kina lat 1945–1989. Tym bardziej że filmy, o których traktuje jego książka, co prawda nigdy nie powstały, ale niewiele brakowało, by doszło do ich realizacji.
W „Historii niebyłej kina PRL" Wajdę reprezentują trzy filmowe projekty – „Jesteśmy sami na świecie" według scenariusza 14-letniej (!) debiutantki o nastolatkach ukrywających nowo narodzone dziecko, „Przedwiośnie", o którego sfilmowanie Wajda zabiegał bezskutecznie przez niemal pół wieku, oraz „Powołanie" opowiadające o seminaryjnych klerykach pracujących w kopalni. Każdy z tych filmów mógłby w znaczący sposób zmienić sytuację polskiej kinematografii, gdyby tylko doszło do ich realizacji. „Gdyby" jest zresztą w tej książce słowem kluczem. Co by było, gdyby „Popiół i diament" sfilmował zaraz po ukazaniu się powieści Andrzejewskiego Antoni Bohdziewicz? I co by było, gdyby – jak sugeruje Lubelski – był to „socrealistyczny gniot"? „Co by było, gdyby?" – mnoży probabilistyczne pytania Lubelski, zastanawiając się nad ewentualną recepcją filmu Kazimierza Kutza o śląskich osadnikach w Teksasie, groteskowej komedii Stanisława Barei o zachodnich szpiegach, którzy kapitulują przed absurdami PRL-owskiej rzeczywistości, czy filmu Jana Lenicy i Tadeusza Konwickiego na podstawie debiutanckiej powieści Witkacego.