Byle się nie narażać. Taktyka godna Smudy
Jak to dobrze, że Polacy znają się na futbolu. Łatwiej pewne rzeczy wytłumaczyć, używając sportowego języka
Po co wysilać się i mówić o nacisku politycznym, skoro można powiedzieć pressing i wszystko jasne. Po co mówić, że ktoś został czegoś pozbawiony, skoro o wiele prościej brzmi, że jest „na aucie". Stały fragment gry też powinien być bardziej eksploatowany. Choćby dla zobrazowania cotygodniowych posiedzeń rządu czy zwoływania konwentu seniorów.
Działają też w czasie Euro sytuacyjne odniesienia. Sytuację Franciszka Smudy rozeznaje niemal każdy. Można zatem śmiało się zastanawiać, czy rząd nie zachowuje się przypadkiem jak nasz trener. Brzmi to łagodniej niż bezpośrednia krytyka. Wszyscy napadali na Smudę, że był za mało odważny, że nie dokonywał zmian, nie ryzykował. Dylemat: trwać na pozycji i nie zaliczyć wtopy czy szturmem iść do przodu, ryzykując utratę bramek, jest dużo szerszy. To nie jest dylemat tylko polskiego rządu, głowi się nad tym cała Europa. Choćby wtedy, gdy próbuje pokonać kryzys gospodarczy. Na razie i ona wybrała wariant Smudy. Żadnego ryzyka, żadnych gwałtownych zmian, trzeba okopać się i czekać.