Co dalej ze „zbrodniami” CBA?
Gdyby warszawski sąd szukał sposobu, aby jak najbardziej jasno powiedzieć, że zarzuty sformułowane przez prokuraturę wobec kierownictwa CBA w sprawie Leppera to tzw. hucpa dowodząca, iż urząd oskarżyciela spełnił polityczne zamówienie rządu, nie mógłby uczynić nic bardziej spektakularnego niż to, co ostatecznie zrobił.
Umorzenie sprawy na pierwszej rozprawie to niezwykle poniżająca klęska prokuratury – najstarsi reporterzy sądowi mają trudność z przypomnieniem sobie czegoś analogicznego.
Czy oznacza to, że winni sformułowania absurdalnych zarzutów zostaną ukarani lub choćby, że próbujące wdeptać Mariusza Kamińskiego w ziemię mainstreamowe media trochę się opamiętają? Niestety, nie. Bo demonizacja działalności CBA była zbyt ważnym elementem nagonki prowadzonej w latach 2005–2007 przeciw projektowi IV RP, żeby teraz kombatanci tej nagonki mogli pozwolić sobie na jakieś inteligenckie wahania. Tym bardziej że przecież „szczepionka antypisowska" nie działa wiecznie, trzeba ją utrwalać... Dlatego Kamiński może uzyskać i tysiąc oczyszczających wyroków; mógłby wylegitymować się świadectwem moralności od papieża i dalajlamy, a i tak w narracji medialnego mainstreamu pozostanie złowrogim „szefem PiS-owskiego Gestapo". Bo to jest po prostu politycznie potrzebne.