Szwadrony bezpieki cd.
Doktor Sławomir Cenckiewicz w swym artykule „Niejawne szwadrony bezpieki" wymienia m.in. nazwiska dwóch tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa, z którymi zetknąłem się w stanie wojennym.
Wówczas to mój przyjaciel mieszkający obecnie w USA Krzysztof Moskal zwrócił się do mnie z pomysłem utworzenia w moim domu podziemnej drukarni i wydawania książek. Przystałem na jego propozycję i przez kilka lat w Krakowie przy ulicy Królowej Jadwigi 46 sumiennie drukował podziemne wydawnictwa Krakowskiej Oficyny Studentów, przemianowanej potem na Oficynę Literacką. W tym czasie ze względów konspiracyjnych nigdy nie zetknąłem się z Henrykiem Karkoszą. Nie wiedziałem nawet, że ktoś taki istnieje. Zastanawiało mnie natomiast zaangażowanie Oficyny Literackiej w wydawanie poezji. Był Miłosz, był Nabokow, był Herbert, byli – o ile pamiętam – także poeci rosyjscy. W tym czasie uważałem, że zamiast tomików poetyckich należy przede wszystkim papier i farbę drukarską przeznaczyć na książki Cata-Mackiewicza, Herlinga-Grudzińskiego, Sołżenicyna, jednym słowem – dzieła demaskujące komunizm. Gdy powiedziałem o swych wątpliwościach swojemu przyjacielowi – drukarzowi, zgodził się ze mną, zaznaczając, że on o tym nie decyduje. Decyzje wydawnicze podejmuje rada redakcyjna. Dzisiaj ja i mój przyjaciel Krzysztof Moskal wiemy, że podejmował je TW Karkosza.
Los zetknął mnie także z TW Pawłem Mikłaszem. Kontakt z nim nawiązałem poprzez Bogusława Sonika. Ponieważ Sonik wiedział o tym, że mam stały dopływ wielu materiałów ukazujących się w Krakowie i Tarnowie (dzięki kontaktowi z Jerzym Sosiną z tarnowskich „Azotów"), postanowił mnie poznać z Mikłaszem. Wielokrotnie samochodem jeździłem do Warszawy, aby wymieniać z nim podziemne wydawnictwa. Nigdy nic niepokojącego nie zdarzyło się w jego warszawskim mieszkaniu podczas wymiany zakazanych materiałów i książek. Oczywiście ani Sonik, ani ja nie mieliśmy wówczas pojęcia, z kim Mikłasz naprawdę współpracuje.
Już po wyjeździe do USA dowiedziałem się najpierw o Karkoszy (absolwent prawa UJ, który pierwszą pracę podjął w Milicji Obywatelskiej), kierującym pracami Oficyny Literackiej. Potem ujawniono Pawła Mikłasza zatrudnionego przez kilka lat jako przedstawiciel biura nowojorskiego „Nowego Dziennika" w Warszawie. Ponieważ sam przez wiele lat pracowałem w redakcji tej gazety, mam pewne podejrzenia co do osoby, która zapewniła pracę w tej polonijnej instytucji TW Mikłaszowi.
Wojciech T. Mleczko, Nowy Jork
Dziękujemy za to cenne uzupełnienie. Nie można oczywiście uogólniać, ale jest faktem, że nieodkryta przeszłość w komunistycznych służbach wyjaśnia niektóre postawy z przeszłości i współczesne zachowania bardzo przekonująco.
Niestety, lustracja formalna, wskutek kolejnych orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, to fikcja. Pozostaje praca historyków.
Dorobek doktora Sławomira Cenckiewicza na polu odkrywania prawdy budzi wielki szacunek i radość, że jest on jednym z naszych autorów.