Strasznie fajni mieszczanie
Ech, jak fajnie, że jesteśmy tacy super. Ach, jak super, że jesteśmy tacy fajni
Fajnie, że zorganizowaliśmy tak fajne Euro, a jeszcze fajniej, że zorganizowaliśmy je tak fajnie. Bo przecież było super. I fajnie. Fajne były mecze na superfajnych stadionach, fajny doping i wolontariuszki fajne. Fajnie nasi grali, a w meczach z Grecją na początku i z Rosją na końcu to nawet jeszcze fajniej niż fajnie. Mecz z Czechami w sumie też był fajny, chociaż bardziej dla Czechów, ale przecież skoro Czesi tacy fajni, to tym fajniej.
Superfajne były strefy kibica, w których najfajniejsi z nas fajnie się bawili. Pogoda była fajna, bo albo fajnie grzało, albo fajnie padało, a jeśli grzało, to rozdawano fajną wodę, fajną, bo zimną, a zimna robi najfajniej w taką pogodę. Fajne były transmisje, fajnie było patrzeć, jak 20 fajnych facetów biega za fajną piłką po fajnej murawie, w fajnych bramkach fajni bramkarze fajnie wyłapują fajne strzały, a na fajnych krzesełkach fajni ludzie w fajnych szalikach fajnie śpiewają fajne piosenki.
Ale najfajniejsze, że nikt się po nas tak fajnej imprezy nie spodziewał. Nie jedźcie do nich – mówili, wrócicie nogami do przodu, ci Polacy tacy niefajni są, że aż strach. Języków nie znają, angielskiego na oczy nie widzieli, psy tam wiadomo, czym szczekają, a jeśli się ludzie zwiedzą, żeś Szwab albo Rusek, to oczy żelastwem wypalą i nawet jeść nie dadzą.
A gdy tak mówili, przecież i w nas samych lęk rósł paraliżujący, czy aby na pewno my się sami dobrze znamy? I łydki nam zaczęły drżeć, że może rzeczywiście tacyśmy niefajni, że horror do nas jechać, bo nic tylko w mordę lejem, kosą tniem i żółcią plujem na każdego, kto nie nasz, czyli z zagranicy. A tu się nagle okazuje, że szok, że proszę bardzo, ten mówi, że fajnie, tamten klepie po ramieniu, ta się rzuca na szyję, że tak fajnie to się jeszcze nie bawiła do biało-czerwonego rana, a rano też fajnie, bo i apteki czynne, choć myśleli, że u nas takich rzeczy nie ma, i sklepy fajne, a wieczorem znowu fajny meczyk...
I po co było tak się bać, że zobaczą, że odkryją tę naszą straszną prawdę skrywaną przed światem od czasów Mieszka I – że nie ma na świecie równie niefajnej nacji co Polacy? Głowy do góry, nie ręce, bracia mieszczanie, u Tuwima straszni, a dziś strasznie fajni, fajni jesteśmy i to jest najfajniejsze! Zresztą, powiedzmy sobie szczerze – czy niefajni ludzie mogliby wybrać taką fajną władzę?