Kierunek – Ryga!
Świat objeżdżamy w koło. Zachwycamy się Wyspami Kanaryjskimi, Malezją czy Hurghadą – a większości z nas brak jakoś czasu, aby odwiedzić pobliską Łotwę.
Ja tego błędu nie robię i wybrałem się niedawno do krainy, której spora część przez 200 lat należała do Rzeczypospolitej.
We wspaniałej hanzeatyckiej Rydze, w Dworze Czarnogłowców, odbudowanym od zera po zniszczeniach wojennych, wisi wielki portret króla Stefana Batorego. To on, po sekularyzacji zakonu kawalerów mieczowych i pakcie wileńskim, panował nad Łotwą i Rygą. A sama Rzeczpospolita władała stolicą Łotwy na przełomie XVI i XVII w., aż Szwedzi zdobyli ją w 1621 r.
Ale Rygę warto odwiedzić też dla tutejszych specjałów. Najsubtelniejszy z nich to „ryski balsam" – nalewka z wielu gatunków ziół sprzedawana w kamionkowych butelkach. Jego historia sięga 1762 r., kiedy to ryski aptekarz Abraham Kuntz wynalazł nalewkę na 50 ziołach. Pan Kuntz polecał swój balsam na dreszcze, ostre bóle brzucha, zębów i głowy, odmrożenia i wiele innych przypadłości. Receptura została starannie zapisana i jest do dziś tajna. Międzynarodową sławę przyniósł balsamowi złoty metal na targach w 1860 r. w Sankt Petersburgu. Dziś można go pić bez niczego lub dolewać do kawy, herbaty i drinków, np. z sokiem z czarnej porzeczki. Jeden ze sklepów firmowych Latvijas Balzams mieści się na ulicy Marijas iela 1.
Krążąc po Rydze i chcąc przegryźć coś na poczekaniu, znajdźcie na mapie drogę do sklepiku z pieczywem na Torna iela 4 (od strony parku). Spróbujcie speka rullitis, czyli wybornych bułeczek łotewskich z zapieczonym bekonem. Niedaleko stąd – trzeba minąć Muzeum Armii Łotewskiej – w długim budynku zwanym koszarami Jacobsa znajduje się Taverana pie Sena Dzintara Cela, czyli Tawerna na Bursztynowym Szlaku.
Tu trzeba przyjść specjalnie na wybornego śledzia po bałtycku, czyli marynowanego w solance, a nie w zalewie octowej. W Polsce tzw. śledź z beczki został w dużej mierze wyparty przez śledzie octowe.
A że rybka lubi pływać, na trawienie zażyjcie kuśtyczek Alażu-kimelis, czyli słodkiej kminkówki (40 proc.), którą dostarcza się na stół brytyjskiej królowej Elżbiety II.
Łotewska nazwa „Alażu" mówi coś już chyba tylko najstarszym Polakom, gdyż w czasie wojny także w Polsce produkowano kminkowy alaż. Trunek uwieczniony został słowami wojennej piosenki: „Siekiera motyka, bimber, alaż – przegra wojnę głupi malarz!".
A co oryginalnego zawieźć do kraju? W supermarketach Rygi znalazłem Dzervenes pudercukura, czyli owoce żurawiny w cukrze pudrze. Nie wiem, jak to robią Łotysze, ale nie jest to bynajmniej suszona żurawina. Gdy się taką ocukrzoną kulkę żurawiny rozgryzie, w ustach rozpływa się naturalny sok. Smacznego!