Upał w głowach i na czołówkach
Trzeba wierzyć, że jesienią wszystko w Polsce wróci do normy. Tylko pytanie – jakiej?
Jeszcze do niedawna wszystko wydawało się proste. Pewne rzeczy związane ze światem mediów były do wytłumaczenia i przewidzenia. Odpowiedź na pytanie, dlaczego media wybierają te, a nie inne tematy i robią z nich sprawy najważniejsze, była banalna. Wystarczyło, że największa gazeta uzna np. sprawę in vitro za niecierpiącą zwłoki, a już następnego dnia największe radio o poranku ustami największej dziennikarki sprawę pociągnie. Reszta musiała się dostosować.
Czasy wiodącej gazety, wiodącego radia czy wiodącej za nimi telewizji minęły. Nikt już nie musi nerwowo sprawdzać, czy nadąża za ideologicznym marszem wiodącego środowiska. Wydawać by się mogło, że jest miejsce na samodzielność, pewien namysł nad rzeczywistością. Pojawiły się gazety i telewizje o zróżnicowanym profilu. Jasne, wielu narzeka, że wolności brak. Ale przecież to też nie do końca prawda. Bo zmienił się również rynek i dziś jest taki, że docenia umiejętność płynięcia pod prąd, opłaca się dziennikarzom myślącym samodzielnie, niedającym się ponieść jednostajnej fali opinii i przekonań. Tym bardziej dziwić musi ten owczy pęd w podejmowaniu tematów, które w żaden sposób nie wydają się najbardziej istotne dla widzów czy czytelników, i nadawanie im specznaczenia.