Historia na osiem metrów
Polskie, niemieckie, rosyjskie – do wyboru, do koloru. Nasz kraj to prawdziwe zagłębie bunkrów i fortyfikacji z XX w., a z roku na rok zwiedza je coraz więcej osób
I to już nie tylko młodych zapaleńców przebranych w militarne ubrania i członków grup rekonstrukcyjnych, ale także rodzin z dziećmi, które na co dzień z wojskowością nie mają nic wspólnego.
Zdecydowanie najpopularniejszym kompleksem bunkrów (co roku odwiedza go ponad 200 tys. osób, czasem kolejka do wejścia sięga kilkuset metrów) jest Wilczy Szaniec w pobliżu Kętrzyna. W latach 1941–1944 było to małe miasteczko składające się z różnych budowli i baraków, w którym mieszkało nawet do 2 tys. ludzi. To w tym miejscu przez dłuższy czas przebywał Adolf Hitler. Miał bezpośrednie połączenie telefoniczne z Berlinem (dziś nie robi to wrażenia, ale w tamtych czasach łączność była zdecydowanie mniej rozwinięta), jego bunkier był oczywiście ogrzewany, posiadał własne ujęcie wody, a żelbetowe stropy miały grubość nawet 8 m!