Odcienie radości
Człowiek lubi się cieszyć. Tylko po co go do tego zmuszać?
W Rabce-Zdroju 1 lipca otworzono uroczyście amfiteatr. Korzystając ze środków unijnych, zmieniono wysłużony obiekt w imponujące miejsce. Widownia osłonięta stylowym drewnianym dachem, funkcjonalne zaplecze i równo wybrukowany parking. Duma rozpiera, Polska idzie do przodu. Coś się udało zrobić i to krzepi. Pomimo finału Euro była świetna frekwencja.
Jakże inna radość towarzyszy nam po piłkarskim eurofestynie. Odgórny nakaz – cieszyć się i nie grymasić. Inaczej władza będzie z nas niezadowolona, a „autorytety" poślą do kąta dla malkontentów. Można wyłącznie w euforii piać z zachwytu. Mecze się odbyły? Odbyły. Michel Platini nas pochwalił? Pochwalił. Obcokrajowcy byli zadowoleni? Byli. Mało? No niby nie. Co do obcokrajowców – uprzednio postraszeni i jadący z duszą na ramieniu do jakiejś zapyziałej egzotyki gdy zobaczyli, że tu jednak zawitała cywilizacja, odetchnęli pełną piersią. Co by nie mówić, jako współgospodarze turnieju się wykazaliśmy. To znaczy wykazaliśmy się jako kibice. Rządzący raczej nie. Piłkarze też nie za bardzo, ale do nich trudno mieć pretensje. Pod takim kierownictwem to ani drużyna nie może grać, ani kraj nie może się rozwijać, jak należy.