Podsłuchane pod drzwiami
Niech pan siada, panie Michale. Bardzo pana Radek chwali.
Nie, panie premierze, ja postoję, postoję.
Ależ nie, niech pan usiądzie, przecież widzę, jaki pan spocony. A w ogóle to już dawno chciałem zaproponować – mówmy sobie w końcu na „ty".
To ogromny zaszczyt, nie wiem, czy zasłużyłem.
Ja też nie wiem... Ale wracając do rzeczy – Radek cię bardzo chwali, a ja jednak mam pewne wątpliwości.
Matko jedyna, wątpliwości?! Jakie, Donaldzie? Ja się tak staram...
Tak, odnotowałem to oczywiście. Ale wiesz – jak ktoś tyle czasu był przy Kaczorze...
No nie, przecież wiesz. Kajałem się już tyle razy, jaki ja naiwny byłem. Teraz, z tej perspektywy dopiero dostrzegam całe jego bezeceństwo... Ja dopiero teraz dostrzegam, kto ma naprawdę dar od Boga! Kto zasługuje, żeby przewodzić Polakom i...
Dobrze, dobrze. Takie pochlebstwa to może na Kaczora działały. U mnie trzeba w takiej sytuacji odrobić frycowe. Radzio też musiał. Na początek idziemy na dwór. Mam tam takie małe boisko. Ty staniesz, a ja będę w ciebie strzelał piłką. Tylko okularki zdejmij.