Wawelski cmok
Jeden z czerwcowych w 2011 roku numerów „Uwa!am Rze" przyniósł klapsa wymierzonego przez red. Piotra Semke biskupowi Pieronkowi (duchowny gwiazdor Salonu) à propos tragicznie zmarłego prezydenta.
Tadeusz Pieronek bowiem, udzielając wywiadu salonowemu „Newsweekowi", określił pochówek Lecha i Marii Kaczyńskich na Wawelu jako „przypadkowy". Semkę to rozgniewało (lub może tylko zniesmaczyło), skarcił więc „jątrzące wypowiedzi" i „platformerski radykalizm biskupa Pieronka", perswadując: „Dotąd w polskiej tradycji już po pogrzebie nie wracało sie do kwestii miejsca spoczynku danej osoby, a tym bardziej nie komentowano lekceważąco pochówku pierwszego obywatela RP". Abstrahując od faktu, że owa „tradycja niewracania" jest raczej iluzoryczna (prawicowcy długo kontestowali pochówek Miłosza na Skałce, pamietajac antykatolicyzm i antypatriotyzm poety), co tyczy również krytycznych komentarzy wobec „pierwszych obywateli RP" (exemplum agent NKWD Bolesław Bierut zaśmiecający wojskową powazkowską Aleję Zasłużonych)—głos Semki został odebrany jako głos herolda prawicowo–konserwatywnej formacji elektoratu. Tymczasem ta antysalonowa część sceny politycznej nigdy nie była jednomyślna w sprawie miejsca pochówku Lecha Kaczyńskiego, ale milczała, by nie dodawać amunicji puszkarzom Salonu, a częściowo również ze strachu przed dyktatem (wedle salonowców: „terrorem") „Gazety Polskiej", która każdego kwestionującego Wawel klasyfikuje „z definicji" jako renegata, ergo: zdrajcę narodu. Marzec i kwiecień obecnego roku przyniosły wszelako wawelnikom bolesne „Uuups!".